Archiwum bloga

czwartek, 28 sierpnia 2014

2014 08 23 ślub Ani i Witka

Ślub Ani i Witka, czy Witka i Ani (kolejność)? No odruchowo napisałem AiW. Bardzo fajnie się bawiliśmy. Choć nie było klasycznego wesela tylko obiad. Kameralnie i elegancko. Ale na pewno nie nudno. Ale na pewno przyjemnie. Byłem świadkiem po raz pierwszy w życiu. Szczęścia, zdrowia, cierpliwości i pieniędzy Młodej Parze życzymy.
Ślub miał miejsce we Wrocławiu, a impreza na zamku Topacz. Świetny hotel, wysoki standard. Jeszcze w takim hotelu nie nocowaliśmy:). Wart polecenia. Jako, że byłem świadkiem, więc z jako takiego ślubu i obiadu weselnego nie ma zdjęć, bo ich nie robiłem. Za to następnego dnia przed wyjazdem do Poznania zwiedziliśmy pobliskie muzeum motoryzacji. Wjazd 15pln. Trochę duża jak na to jak duża jest ekspozycja. Zapraszam.

01 Hotel był jak dla mnie ekskluzywny i już sam hall robił na mnie wrażenie...
02... choć dla Gosi był jak scenografia z "Czasu Honoru"
03 Zamek Topacz, który za komuny był przerobiony na PGR dostał silne zastrzyki finansowe i wraca do świetności. Na pewno wpompowano tu grubą kasę.
04 Muzeum motoryzacji mieściło się we wnętrzach, ale cześć eksponatów stacjonowała "pod chmurką" i można było je podziwiać za darmochę
05
06 do kompleksu przylegało jeszcze jeziorko (sztuczne?), park, polanka i pseudo pole golfowe

07
08
09 Hotel i okolice zwiedzaliśmy w trójkę = ja+siostra+żona
10 Na pierwszym planie "spiryt łof ekstazi" a w tle nasz domek ogrodnika
11
12 a tu spichlerz, w którym jedliśmy uroczysty obiad (b. smaczny w akompaniamencie muzyki na żywo i w doborowym towarzystwie). No i ślubny samochód Młodej Pary
13 Bagażnik wypełniony prezentami i kwiatami od gości a w ręku Witka dziczyzna, która towarzyszy od dawien dawna mojej siostrze
14 "selfi"
15 a tu przejażdżka dużym fiatem - samochodem Witka, doprowadzonym (specjalnie na okazje ślubu) do stanu używalności i okazałości
16
17 A tu już wnętrze muzeum motoryzacji. Obrazy na ścianie do kupienia za 6-8tyś. Złotych:)
18 nasza 3ka "z rąsi"


niedziela, 17 sierpnia 2014

2014 08 16 Bieg kelnerów ( a raczej kelnerek)

W samo południe po płycie Starego (Rynku) rozpoczęło się wielkie bieganie. W ramach festiwalu Dobrego Smaku (czy jakoś tam) zorganizowano biegi kelnerów, kelnerek i blogerów kulinarnych. B fajna impreza. "Fajnie, że na Starym Rynku coś się dzieje, to dobrze" mówi starszy pan do mikrofonu reporterce.
No pewnie, że fajnie. Zapraszam
Każdy z uczestników biegu dostawał tacę z kuflem piwa i butelkę wina. W biegu chodziło o dobiegnięcie na metę z tacą i zawartością.
Stosowano punktację uwzględniającą ilość wylanego piwa/wina lub też zgubienie części zawartości tacy 
Dla kelnerek dodatkowym "ułatwieniem" była konieczność noszenia obcasów min 5cm
I ruszyły...

Każdy bieg poprzedzała rozgrzewka przygotowywana przez organizatorów, aby wszystko obyło sie bez kontuzji

Sam nie wypije (bo na służbie) a i konia nie napoi (bo też na służbie).
Po biegu kilkunastu kelnerek odbył się bieg blogerów kulinarnych - piszących blogi o potrawach lub oceniających restauracje
Wywiady tuż za linią mety.
A na samym końcu biegły rodzynki a raczej "rodzynowie" (bo kelnerzy) w oszałamiającej liczbie 3 sztuk
Obowiązkowa rozgrzewka...
...i ostatnia prosta
Kelnerzy/kelnerki/blogerzy bardzo często nie dobiegali na koniec z pełnym zestawem na tacy . Na płycie Starego licznie tłukły się kufle z piwem na zmianę z butelkami wina (ku uciesze publiczności)
Przy stoliku jury punktowano kolejność przybycia na metę, ilość utraconego i wylanego alkoholu a o zwycięstwie  decydowała suma przyznanych punktów. I moim zdaniem to jest sprawiedliwe.


2014 08 14 Spacer UAM

A to kolejna odsłona nieśmiertelnych spacerów na Campus UAM. Tym razem z domu wygnały mnie fajne chmury, które przewalały się po niebie. Zapraszam





2014 08 14 Gniezno

W ramach akcji lato w mieście zrobiliśmy sobie samochodową wycieczkę do pierwszej stolicy Polski. Porywająco nie było ale miło spędziliśmy czas. Zwiedziliśmy Katedrę wraz z punktem widokowym a następnie zaliczyliśmy krótki spacer po centrum. Na obiad były pierogi (ja włoskie ze szpinakiem, Gosia z kapustą) i barszcz w towarzystwie natrętnych os ale daliśmy radę razem. Ogólnie nie było czego więcej zwiedzać więc dość szybko się zawinęliśmy z powrotem do Poznania.

Przed wejściem do katedry wyciszyliśmy telefony


W drodze na punkt widokowy



"-Ej stary jak leci? -Eee, normalnie: ziarno, kupa, ziarno, kupa..."

"Ja wychodzę, strasznie tu dużo os lata!". No i rycerz poszedł po H2O mineralną  narażając się na towarzystwo natrętnych os:).

Ciotka Gosia... 

...i jej różne wcielenia z okazji różnych okazji:)